Sobota czyli wykłady dla SHUS. Tym razem studenci SHUS mogli posłuchać dr Eryka Krasuckiego w wykładzie pt.: „Jerzy Borejsza – mąż opatrznościowy czy arcykoruptor tużpowojennego życia kulturalnego?” oraz Celiny Zając -„Kresy Wschodnie w sercach Polaków”. Wykładowców przedstawiała prof. dr hab. Barbara Kromolicka.
Dr Eryk Krasucki mieszka w Drawsku Pomorskim z kilkuletnią przerwą na Szczecin. Zawodowo zajmuje się historią powojenną Pomorza Zachodniego. W kręgu zainteresowań znajdują się przede wszystkim sprawy związane z przemianami społecznymi i kulturalnymi. Z nich wziął się pomysł na doktorat.
„Pracę zatytułowaną „Jerzy Borejsza a przemiany polskiej kultury w latach 1944-1952” obroniłem w 2006 roku. … Na co dzień czytam ciekawe książki i takie mniej ciekawe ale to wolę przemilczeć. Wsłuchuje się w różne zjawiska, które pojawiają się w muzyce i obiecuję sobie, że będę uprawiał regularnie sporty co kończy się zazwyczaj niezbyt regularnym bieganiem … Jestem adiunktem w Instytucie Nauk Historycznych US”
Jerzy Borejsza przeszedł do historii w kontekście dość krótkiego czasu, w którym funkcjonował i w którym rozgrywał swoją karierę polityczną. To zaledwie lata 1944 – 1952 (rok śmierci).
„Jako twórca owszem funkcjonował ale nie była to twórczość znacząca. To mimo tego, jego mecenat, jego postawa, jego postać w tej kulturze powojennej odgrywała rolę kluczową dla tych pierwszych powojennych lat … Przed wojną nazywał się Beniamin Goldberg, do pewnego momentu kiedy przyjął pseudonim Borejsza. W tych młodzieńczych, dziecięcych latach był osadzony w kulturze żydowskiej”
Radykalna zmiana w jego życiu następuje w 1939 roku. Do 1941 roku był we Lwowie. Został szefem Ossolineum. Starał się nie wypełniać sowieckich rozkazów i uratował m.in rękopis Pana Tadeusza. Przygotowywał podręczniki w języku polskim. Doskonale orientował się, że to czasy ogromnej niepewności i strachu.
„W 1941 trafił najpierw do Armii Czerwonej; był oficerem polityczno – wychowawczym. Przesłuchiwał jeńców niemieckich. Zapewnia, że dobrze się z tym czuł bo miał informacje, co dzieje się w kraju. Był też pełnoprawnym dziennikarzem. Dalej pisał i stał się wice naczelnym Wolnej Polski”
W 1944 roku trafił do spółdzielni wydawniczej Czytelnik. Czytelnik miał formułę własną Jerzego Borejszy, formułę osobistą i indywidualną. W palecie były m.in: tygodnik Odrodzenie, Przekrój, Przyjaciółka czyli legenda polskiej prasy, niektóre do dziś wychodzą. Czytelnik stał się wielkim koncernem, miał filie w różnych miastach, m.in w Szczecinie. To była prasa z prawdziwego zdarzenia. Jerzy Borejsza korespondował np. z Jerzym Giedrojciem.
„To była prawdziwa machina kolportażu, machina drukarska, dział oddolnej edukacji – walka z analfabetyzmem. Borejsza staje się mecenasem, staje się człowiekiem, który jest w stanie coś im ofiarować, przecież to rzeczywistość, w której jest bardzo biednie”
W 1947 roku Borejsza zostaje sprowadzony do tzw. formatu, którego oczekuje partia. Zaczął odczuwać, że może wydarzyć się coś złego. Próbuje szukać jakiegoś pomysłu, jakiegoś rozwiązania. Jednak podczas Światowego Kongresu Obrońców Pokoju w 1948 we Wrocławiu zaczyna rozumieć swój upadek. Zostaje zdjęty z funkcji prezesa Czytelnika i staje się zwykłym urzędnikiem. Ma wypadek samochodowy, z którego już się nie pozbiera. Spędza kilka miesięcy w szpitalu. Można wtedy zauważyć jego przyjaźń z Konstantym Ildefonsem Gałczyńskim. Jerzy Borejsza umiera w 1952 roku.
Celinę Zając, kolejną wykładowczynię oczywiście przedstawiła prof. dr hab. Barbara Kromolicka.
„To pedagog z wykształcenia. Ukończyła Uniwersytet Opolski. Od dwóch miesięcy jest na emeryturze. Była m.in nauczycielką na Ukrainie. Często wyjeżdża w różne rejony Ukrainy, pomaga mieszkającym tam Polakom. Postanowiła zaangażować się w to dzieło dlatego, że współpracuje ze Związkiem Sybiraków a także z Telewizją Polonia, która przygotowuje cykl programów „Wschód”.
Celina Zając wykład rozpoczęła od opisu losów katedry w Kamieńcu Podolskim. To ewenement Europy i właściwie światowy bestseller. Katedrę otworzono w 1990 roku, w czasach komunizmu była muzeum ateizmu. Dzięki temu kościół zachował się w takim stanie.
„Ludzie – katolicy kupowali bilety do muzeum a pod kurtkami przemycali kwiaty, które niezauważalnie zostawiali pod krzyżem przy głównym ołtarzu … To diecezja trzykrotnie większa od polskich, sięgająca pod Krym. … Kamieniec jest specyficzny, bo to jest miasto trzech kultur: Ormianie, Polacy i Rosjanie. My też mamy rynek polski, bardzo ładnie wygląda. … Jak ja przyjechałam w 1995 roku byłam zdumiona i zaskoczona, przecież byłam na tych kresach, które już w 1920 roku odpadły od Polski”
Wykładowczyni podkreślała, że ludzie mówili przepięknie po Polsku. Byli głodni i nienasyceni ale zaskakiwali swoją znajomością i miłością do ojczyzny. Zaskakiwali też swoją tęsknotą. Można uczyć się od nich wielkiego patriotyzmu. Jednak aktualnie sytuacja jest diametralnie inna. Karta Polaka jest dla nich taka jak dla nas dowód osobisty. Mają pełne prawa a potem starają się o pozostanie w swoim ojczystym kraju. Przecież jednak każdy za tą Polską tęskni …
Praca w szkole mimo, że legalna to ciągle jest uznawana przez ukraiński rząd jako nielegalna.
„Wtedy jeszcze nie były wycieczki takie popularne, jak obecnie. To był rok 1995. Mimo, że istnieliśmy legalnie, … ,ale generalnie władza przeszkadzała nam. Ciągle nam zarzucano, że my „opolaczamy” i „okatoliczamy”, że prezentujemy zgoła inną kulturę. … Ale w szkole my uczyliśmy. Tak jak u nas w systemie edukacji klasy 1 -4, … , na ukraiński nie chcieli chodzić i wszystko było na nas, że my ich buntujemy”
Dziś sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana. Młodzi ludzie wyjechali, otrzymali obywatelstwo. Ci starsi zostali. Wielu księży wysłanych do środowisk Polaków na Ukrainę, bardzo szybko uczy się języka ukraińskiego. Dzieje się rzecz przykra dla Polaków, którzy mówią, że „modlitwa jest językiem duszy”. Jeszcze niektórzy księżą każą spowiadać się po ukraińsku.
„Kilkukrotnie interweniowaliśmy u biskupa na Ukrainie, że takie rzeczy się dzieją, ale księża mówią, że chcą, żeby wszyscy się nawrócili i również ten ukraiński naród tłamszony. Przecież jednak można zrobić jedną mszę dla Polaków. To przecież nie jest skomplikowane”
Było też kilka słów o Oleksandrówce – małej wsi na „końcu świata” oraz o Kołomyi i historii uratowanego cmentarza. Z Polski 1200 uczniów wyjeżdża, żeby ratować na Ukrainie cmentarze.
„Pan Prezydent Andrzej Duda zaprosił nas do Pałacu Prezydenckiego, ponieważ chciał poznać, głównie tych młodych, którzy ratują cmentarze. Zgłosił akces partycypowania kosztów ratowania cmentarzy”
Celina Zając podkreśla, że najważniejszą rzeczą, którą tam przeżyła to jest kontakt z ciepłymi ludźmi, nie tylko Polakami. Ukraińcy też są wspaniali. Co ciekawe Ukraińcy są też bardzo przesądni. Nie można wychodzić z domu z pustym wiadrem. To niebezpieczne.