
Można przez sekundy, minuty i nawet godziny patrzeć, patrzeć i patrzeć … Można też podsłuchać wypowiedzianych cicho myśli i usłyszeć głośnych wypowiedzi.
„Jak chcesz pomaluj sama siebie”
„Większość ma brudne paluchy”
„Po łapach znowu dostałam”
„Trzeba rozruszać ręce”
„Państwo nie jesteście surowi”
„Ten kolor tak samo się układa jak mgła upada”
„To jest przekombinowane”
„Te drzewa nie są sensem tego obrazu”
„Przyszedł jakiś diabeł i dał zły pomysł”
„Spróbuję zmienić kolor, światło, cień”
„Malowałam, malowałam, malowałam i się zamalowałam”
„My to kochamy. O reszcie nic nie trzeba mówić”
Panie i Panowie przychodzą we wtorki oraz środy i malują. Przy tym stoją lub siedzą spokojnie lub „latają” po całej sali. Są po zajęciach „wymęczeni” ale tego nie czują. Orientują się w zmęczeniu dopiero dużo później. W sali malują w tłumie lub w kącie,w samotności. Ciągła cisza albo ciągłe rozgadanie. Zofia Fikiel, jedna ze studentek, uśmiecha się i mówi … sama do siebie.
„Chcę zgadzać się z sobą, więc malując podpowiadam sobie. Mówię, że to pasuje a to nie za bardzo … Dyskutuję ze sobą. Powiem coś cichutko do siebie, porozmawiam ze sobą, przemyślę sama ze sobą. Powiem sama sobie i tyle, świetny pomysł, cudowny efekt”
Dla Edwarda Krygiera to pomysł gdy nie może usnąć.
„Normalnie się nudziłem. Nie mogłem spać i wziąłem się za malowanie. Są takie chwile, że człowiek nie może zasnąć i czasami to koszmar. Zamiast przewracać się z boku na bok to lepiej coś zrobić i … malować. Nie cierpię nic nie robić czyli nie malować”
Inna studentka przychodzi nawet jak czuje się fatalnie. Wie, że jak nie pomaluje tutaj to w domu też nie pomaluje. Malowanie dla studentek i studentów SHUS to też leczenie. Leczenie z miłością do malowania. Zapewniają, że to jest … skuteczne i zapewniają, że mają potrzebę odczuwania piękna. Kiedy się go nie odczuwa może być jeszcze gorzej.
Na letnie warsztaty plastyczne a właściwie malarskie SHUS uczęszcza 25 osób. To grupa malarsko doświadczona (od 4 lat pojawiają się systematycznie) i debiutanci. Zachęcają innych, jak ktoś twierdzi, że nie umie. Wspierają się i wspólna radość, że coś powstaje to dla nich jak mówią „power”. Niektórzy inwestują w sprzęt i malują w domach, mają skromne pracownie, malarsko włączają się w edukację w różnych pracowniach. Na warsztatach SHUS każdy maluje to, na co ma wewnętrzną ochotę. Nikt nikomu nic nie nakazuje.
Opiekunką grupy malarskiej jest dr Paula Wiażewicz-Wójtowicz (Instytut Pedagogiki Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Szczecińskiego). Pani Paula tworzy fantastyczny klimat i podobno nawet jak zwraca uwagę to człowiek nagle czuję, że „właśnie do takiego wniosku już dochodził”, że chciał właśnie taką zmianę i obraz ma być taki jak usłyszał.
„Nie ma tu wskazówek takich, że kotek to kółko, prostokąt i cztery łapki. Trzeba wypracować własny styl, własną technikę. … Trzeba rozwijać oko jak współpracuje z ręką i z mózgiem. Ręka ma słuchać tego, co mówi mózg a mózg mówi to, co widzi oko! To nie są najczęściej osoby, które potrzebują nadzoru nad sobą. To są osoby, które mają już malarską osobowość twórczą, mają swój styl, mają pomysły. To ludzie, którzy kochają malowanie i tyle”
Elżbieta Kugler od zawsze lubiła malować, ale kiedyś usłyszała, że nie ma talentu. Osoba, która tak ją oceniła …. pomyliła się co do malarstwa aktualnej studentki SHUS.
„Mam i mam nadzieję będę miała swoje wystawy. Kupują moje obrazy. Zrobiłam sobie w piwnicy pracownię. Jestem szczęśliwa. To jest miłość. … W duszy mi malarstwo gra. Nie przychodzę do SHUS, żeby poględzić, to jest potrzeba malowania. Tutaj raczej każdy sobie pomaga. Malowanie to jest też wypowiedź i trzeba czasami namalować sto obrazów a dopiero sto pierwszy będzie cudowną wypowiedzią. … Malarze inaczej patrzą na świat, ich wypowiedzi też są inne. Powiem tak … nie każdy może malować”
Niektórzy ukrywają co daje malowanie, inni wręcz malowanie chwalą i mówią to wszystkim. Studentka SHUS Wanda Grochowiak zapewnia, że malowanie to piękno, bo przecież nie na darmo kiedyś … jaskiniowcy malowali w jaskiniach.
„Przede wszystkim uważam, że obcowanie ze sztuką wzbogaca człowieka. Kiedy zaczynam coś malować to tworzę, daje coś od siebie. Na moich oczach powstaje coś z mojej duszy. To nie jest ważne czy pięknie malujemy czy trochę gorzej … jest to czynne uczestnictwo w kulturze tego świata. Świata na naszym malutkim podwóreczku”
Warto jeszcze dodać, że malutki świat malarek SHUS we wrześniu wybiera się na plener do Wisełki. Ten malutki świat, to nie ma co ukrywać, świat z którego nikt nie chce się przenosić do np. wielkiego świata bez malowania.
K.S.